W moim przypadku wszystko zaczęło się pod koniec grudnia 2017 od pozornej infekcji dolnych i górnych dróg oddechowych – gorączka, kaszel, katar. Zapchany nos wydzieliną, która utrudniała mi oddychanie postanowiłem udrożnić butelką do płukania nosa, którą można nabyć w każdej aptece. Jak się okazało to był największy błąd, gdyż w związku z krzywą przegrodą nosową i silnie zapchanym nosem cała wydzielina została wbombardowana do prawego ucha.
Od razu poczułem w uchu lekki dyskomfort i zatkanie. Kolejnego dnia było już gorzej, gdyż ucho zaczęło mnie pobolewać więc czym prędzej udałem się do internisty. Internista jak to internista na dolegliwości dróg oddechowych przepisał antybiotyk, a do ucha nawet nie zajrzał tylko przepisał antybiotyk Bioracef.
Kolejnego dnia (29-12-2017) udałem się już do otolaryngologa, którego nawet nie zdziwiło zachowanie internisty. W rozpoznaniu stwierdził nieropne zapalenie ucha środkowego i nakazał kontynuować Bioracef wraz z probiotykiem a także dostałem krople do nosa Pronasal 2×2/2×1, Rupafin 10 1×1 i Biodacyna 3×2 (antybiotyk do oczu, ale można także stosować do ucha). Po tygodniu miałem przyjść na kontrolę.
Przez okres przyjmowania leków nie poczułem jakiejś wielkiej poprawy. Wyleczyłem się co prawda z zapalenia dolnych dróg oddechowych lecz cały czas miałem zatkane ucho. Na domiar złego pogorszył mi się słuch w zainfekowanym uchu (prawie nic nie słyszałem), a przy wyciszeniu, głównie wieczorem przed snem pojawiała się lekki szum. Oczywiście Dr Google wyjaśnił mi, że to normalne, a zatkane ucho może być nawet do 3 miesięcy. Dopiero wówczas lekarz kieruje na zabieg paracentezy, czyli zabieg laryngologiczny polegający na nakłuciu błony bębenkowej w celu ewakuacji wydzieliny z jamy bębenkowej. Teraz wiem, że to największa bzdura jaką wyczytałem w internecie.
Po tygodniu (04-01-2018) kontrola u tego samego otolaryngologa. Lekarz zajrzał do prawego ucha i do dziś pamiętam co powiedział… „Nie podoba mi się to ucho”. Przepisał kolejny antybiotyk Fromilid Uno 1×1 i probiotyk, a także kontynuacja Pronasalu 2×1, Biodacyna 3×2 i Rupafinu 10.
Leczenie nie przynosiło żadnego rezultatu. Ucho cały czas było zatkane, miałem szum wieczorem i mocny niedosłuch. Kolejna wizyta (11-01-2018) mnie rozbroiła. Liczyłem, że lekarz wdroży jakieś mocniejsze leczenie lecz on nakazał kontynuację Pronasalu 2×2, Rupafinu 1×1 i dodał maść Tobrex 3x dziennie. Maść miała pomóc na śluzówkę nosa, gdyż Pronasal mocno ją wysuszył. Wtedy już wiedziałem, że trafiłem do niezbyt dobrego otolaryngologa. Na domiar wszystkiego szum zaczął się nasilać. Przez cały okres choroby cierpiałem na bardzo duże bóle głowy, ale tłumaczyłem sobie, że to od zapchanego ucha. Kilkakrotnie musiałem wyjść z pracy do domu, bo nie byłem wstanie wytrzymać. Wracałem do domu i musiałem się przespać 2 godziny, bo byłem nie do życia. Żeby było ciekawiej to zaczęło mi pykać w lewym (zdrowym) uchu. Przy przełykaniu śliny lekki trzask jak gniecenie folii. Przestraszyłem się nie na żarty – głuchy na jedno ucho i trzaski w drugim.
Zrezygnowany rezultatami leczenia i brakiem jakiejkolwiek koncepcji na zastosowanie innych leków poszedłem do kolejnego otolaryngologa. Tym razem był to lekarz z polecenia. Podczas wizyty (15-01-2018) lekarz powiedział krótko „Dajemy steryd doustny a jak nie pomoże to tniemy”. Wyszedłem pełen nadziei, bo liczyłem, że w końcu dostanę lek, który mi pomoże. Zacząłem brać Encorton 3x20mg. Już po pierwszym dniu ucho się lekko odetkało. Pomagałem sobie przy tym ziewając, a raczej wymuszaniem ziewania. Gdy po 4 dniach doszedłem do dawki, którą powinienem zacząć zmniejszać stwierdziłem, że w końcu jestem zdrowy, a te lekkie szumy mogą nawet być bo mi nie przeszkadzają.
Radość jednak trwała bardzo krótko. Ostatniego dnia sterydu po obudzeniu znowu poczułem zatkane uszy i mocniejszy szum. Od razu wziąłem większą dawkę Encorotnu i tak ją wybrałem do końca, lecz to nic nie pomogło.
Miałem umówioną wizytę (29-01-2018) u lekarza, który pierwotnie mnie leczył wiec postanowiłem z niej skorzystać. Lekarz nie był zadowolony, że przyjmowałem Encorton, ale z drugiej strony ten lek mi pomógł. Zalecił znowu krople do nosa, tym razem był to Nasometin 2×1 i maść do nosa Rinopateinę 2xdziennie. Dostałem także skierowanie na AT i AI.
Przed wizytą kontrolną (30-01-2018) u drugiego lekarza wykonałem audiometrię tonalną i tympanometrię.
Badana wykazały lekki niedosłuch, ale bez wskazań do paniki. W związku z faktem, iż ucho się odetkało nie było potrzeby wykonywania paracentezy. Lekarz zalecił mi zakupić w aptece balonki do trenowania trąbek Eustachiusza Otovent, a w przypadku szumów usznych zalecił wizytę u audiologa. Trąbki trenowałem, trenowałem, aż któregoś dnia prawnie przetrenowałem. Nadwyrężyłem błonę bębenkową i przez kilka dni bolało mnie ucho.
Zaznaczę, że przez okres od odetkania ucha szumy się mocno nasiliły i codziennie bolała mnie głowa, a do tego cykanie w obu uszach.
W dniu 05-02-2018 miałem wizytę kontrolną u pierwszego otolaryngologa, który w rozpoznaniu wpisał „inne zaburzenia ucha niesklasyfikowane gdzie indziej”. Sam sobie powiedziałem, że mam chorobę typu z archiwum X i tylko Dr House może mnie wyleczyć, ale gdzie go znaleźć ? Na odchodne dostałem Betaserc24 2×1 i Nootropil1200 1x1x0. Wyczytałem w internecie co nie co i tych lekach i ponownie wróciła mi wiara.
Leki jednak nie pomagały.
Kolejna wizyta u pierwszego laryngologa 20-02-2018 i znowu Pronasal 2×1, Ciloxan 3xdziennie i Telfexo180 1×1.
W dniu 26-02-2018 ponownie wykonałem AT i AI
Wyniki były troszkę gorsze niż poprzednio. Miałem wrażenie, że słuch mam już dobry lecz ten szum w głowie zagłuszał mi pikanie w słuchawkach podczas badania.
No właśnie szum. W moim przypadku nie był on już od jakiegoś czasu w prawym uchu lecz w całej głowie. Miałem wrażenie, że szumi mi w potylicy. Przy okazji badania udałem się do drugiego laryngologa, który stwierdził, że nie może mi już bardziej pomóc i dał kilka skierowań na badania i do Kajetan.
Następnego dnia (27-02-2018) głowa tak mocno mnie bolała i tak bardzo szumiało, że po pracy pojechałem na SOR. Po kilku godzinach oczekiwania okazało się, że w moich uszach jest niewielka ilość płynu.
Dostałem tydzień zwolnienia. Mogłem odpocząć i się wyspać. Jednak zamiast odpoczynku jeździłem o lekarzach, aptekach i zapisałem się na inhalacje AMSA, które pomogły mi przy zatykających się uszach lecz nasiliły szum uszny. Z zaplanowanych 10 zabiegów przetrwałem 7. Zapisałem się także na próbę na komorę hiperbaryczną 1,6 ATA, ale nie zniosłem jej dość dobrze wiec nie próbowałem kolejnych zabiegów. Poza tym usłyszałem, że w celach leczniczych trzeba korzystać z komory ponad 2 ATA.
Odwiedziłem audiologa, który na podstawie wywiadu stwierdził, że mam uszkodzony nerw w uchu i zalecono mi habitulację nad morzem, przyjmowanie witaminy D (Vigantoletten 1000) oraz skierowanie na zastrzyki z witaminy B (milgamma N).
Nad morze nie pojechałem, ale próbowałem usypiać przy szumie białym z youtube, ale nie widziałem rezultatów. Zastrzyki z witaminy B także nie wiele pomogły choć pewnie nie zaszkodziły. W trakcie trwania urlopu zauważyłem jedną prawidłowość otóż trochę mniej bolała mnie głowa. Skojarzyłem to z faktem, iż w pracy było przeważnie cicho a będąc na mieście cicho nie było. Może moje bóle głowy generowane są przez szum. Im mocniej szumiało tym bardziej bolała mnie głowa. Im mocniej szumiało tym częściej myślałem o szumach i koło zamknięte.
Odwiedziłem także słynnego Adama Pabisia lecz zaproponował abym przyszedł po zakończeniu leczenie laryngologicznego, aby nie nakładać na siebie dwóch terapii a do tego wyniki badań mogłyby być nieprawdziwe. Natomiast ze strony lekarza pobrałem informację o diecie i ćwiczeniach. Dało mi to do myślenia, że dieta i ćwiczenia fizyczne mają wpływ na każde z naszych komórek.
W dniu 01-03-2018 kolejna wizyta u pierwszego laryngologa i skierowania na serię badań a także podtrzymanie Nootropilu i Betasercu.
Pewnego dnia zaobserwowałem pewne niepokojące zjawisko. Otóż po wypiciu kawy miałem gwałtownie nasilony pisk/ szum w lewym (zdrowym) uchu. Przypomniałem sobie, że raz czy dwa razy tak samo zdarzyło mi się na początku grudnia jeszcze przed zachorowaniem. Zatem może to nie od zapalenia ucha ???
Znowu wylądowałem na SOR. Siliny ból głowy i mocne szumy. Chciałem, żeby ktoś mnie położył na oddziale i porządnie zbadał. Nic z tego, bo na SOR tylko ratują życie, a mój przypadek taki nie był. Dostałem Encoroton jednak w zbyt małej dawce aby pomógł.
Poprawa była niezauważalna.
Zostałem zakwalifikowany do Kajetan. WOW dość szybko, bo wizytę miałem już na 14 marca. Dzień wcześniej pod wieczór sprawdziłem tylko godzinę. Jakież było moje rozczarowanie, że był to 14 marca lecz roku 2019 [sic!].
Państwowa służba zdrowia to porażka jak nie umierasz to Ci nie pomogą. Ja przez ten cały czas w większości leczyłem się prywatnie. Większość wizyt to po 180-220 zł. Masakra.
Po tym wielkim rozczarowaniu potrzebowałem udać się do laryngologa, ale ani do pierwszego, który był po prostu słaby, ani do drugiego, który pomimo sukcesu ze sterydem nie miał już na mnie pomysłu. Poczytałem kilka opinii, znanylekarz.pl i umówiłem się zamiast do Kajetan do to trzeciego lekarza. Tym razem pani doktor.
Super lekarz. Wnikliwie mnie przebadała i zaproponowała nowe leczenie. Wcześniej zrobiłem TK kości skroniowych, na których wyszły zmiany zapalne w prawym wyrostku sutkowatym.
Dostałem silny antybiotyk 3 razy dziennie przez 2 tygodnie. Po tym czasie miałem udać się na kontrolę.
W między czasie udałem się także do psychiatry, gdyż miałem kilka dni kompletnego zrezygnowania i czarnych myśli. Lekarz przepisał na nagłe ataki Hydroksyzynę 20mg (wziąłem tylko raz) i Elicea, ale po tygodniu przestałem, gdyż głowa bardziej mnie bolała i mocniej szumiało, a przynajmniej miałem takie wrażenie.
Zauważyłem także, że najlepiej czułem się w weekendy, gdy mogłem się wyspać i pobyć wspólnie z rodziną. Bóle głowy i szumy najbardziej doskwierały mi tygodniu pracy.
Wykonałem także badanie USG Dopplera tętnic szyjnych, które nic nie wykazało.
Miałem także wizytę u neurologa. Podczas badania stwierdził, że nie mam niepokojących objawów jeżeli chodzi o moją głowę/guza/udar/etc., ale zlecił rezonans magnetyczny, a także Nootropil1200 1×0,5tab i Flunarizinum 5mgx 1 tab. Dodatkowo 3 x dziennie pomiar ciśnienia z informacją o poziomie bólu głowy. (Ciśnienie miałem w normie).
Rezonans magnetyczny nie wykazał niczego niepokojącego. Jednak badanie samo w sobie tragiczne. Przez kolejne 3 dni miałem silne bóle głowy i nasilone szumy w głowie.
Wykonałem także ponownie AT i AI – wyniki bez zmian.
Po zakończeniu antybiotyku udałem się na kontrolę (04-04-2018) do Pani Doktor.
Zgodziła się z zaleceniami neurologa tj. Nootropil1200 1×0,5tab i Flunarizinum 5mgx 1 tab. Jednakże chciała ponownie spróbować sterydu. Dostałem Dexaven 4 mg przez 6 dni. Do tego dodaliśmy komorę hiperbaryczną 2,5 ATA. Przed komorą musiałem wykonać 2 badania EKG i RTG klatki piersiowej.
Trzeciego dnia sterydu poczułem mega różnicę. Moje szumy zeszły do poziomu niemal niezauważalnego i przestała bolec mnie głowa. Piątego dnia wdrożyłem komorę hiperbaryczną. Wykupiłem pakiet 10 zabiegów po 1,5 godziny. Pierwsze 2 zabiegi były ciężkie. Uszy lekko bolały i strasznie trzaskało przy prztykaniu śliny. Szumy powróciły, ale nie do poziomu sprzed sterydu. Ich poziom był znacznie mniejszy i mniej dokuczliwy. Tlen dawał mi dużo endorfin. Codziennie chodziłem uśmiechnięty i szczęśliwy jednak szumy nie znikały. Dopiero po 9-10 zabiegu zacząłem czuć różnicę – szumiało mniej [sic!]. Dokupiłbym jeszcze 5 kolejnych, ale poziom finansów już mi na to nie pozwolił. W przeciągu 3-4 miesięcy wydałem ponad 7000 zł. na leki, lekarzy, badania i zabiegi.
Efekt tlenu był niesamowity. Lekarz, który obsługiwał komorę hiperbaryczną stwierdził, że gdybym przyszedł do niego na samym początku to dziś byłbym całkowicie zdrowy. Niestety trafiałem na lekarzy, którzy leczą tak jak uczą książki sprzed 30 lat. Jeżeli trafi się przypadek bardziej skomplikowany to rozkładają ręce.
Obecnie jestem 2 tygodnie po zakończeniu komory hiperbarycznej i co mogę stwierdzić.
Głowa mnie już nie boli, szumy są, ale ich natężenie jest dużo mniejsze. W ciągu dnia prawie nie zauważalne, a wieczorami mniej utrudnia życie niż wcześniej.
Zaakceptowałem to, że nie wyleczę się w 100%, ale walczę. Akceptacja to znaczna część sukcesu. Trzeba nauczyć się z tym żyć chociaż wiem, że nie jest łatwo i były bardzo trudne dni, a wręcz makabrycznie. Łykam także witaminy: B, C, D do tego Koenzym Q10, Ginkgo Plus Forte i Flunarizinum 2 tabletki dziennie.
Muszę uważać z przejadaniem się i ze słodyczami, gdyż zauważyłem, że po tym szumy się nasilają. Dodatkowo musze unikać nagłego hałasu (mam nadwrażliwość słuchową).
Jeżeli coś się zmieni na plus (bo na minus nie zakładam) to napiszę dalszą część.
Dodatkowo jeżeli ktoś chce się podzielić swoimi doświadczeniami lub skorzystać z moich proszę o kontakt na forum.
Ja też mam taki sam problem. Dzisiaj idę do laryngologa znów. Zapytam się o komorę hiperbaryczną. Neurolog zasugerował, że to może być borelioza. Mam naprawdę dosyć
Czyli kluczem do redukcji szumów był w istocie Dexaven?
Proszę o kontakt do lekarza prywatnie z Kajetan , do którego się Pan udał.
Czy nie było problemu z wejściem do komory hiperbarycznje, gdzie jest dużo większe cisnienie z zatkanymi uszami? Jak to u Pana wygląda aktualnie?
Poradził Pan sobie z szumami, prosiłbym o kontakt mitik@tlen.pl